Anvara - moja oprawczyni - wydawała się równie zdezorientowana co ja, jednak szybko zakuła mnie w kajdany i ruszyliśmy w nieznanym kierunku, szukając drogi wyjścia z tego przeklętego lasu. W końcu, po przeszło dwóch dniach wędrówki dotarliśmy na skraj rozległej równiny, pokrytej kępami pożółkłej trawy. W oddali majaczyło ogromne miasto, do którego nie prowadziła żadna widoczna droga. Po ponad godzinnym marszu dotarliśmy wreszcie do jego bram i zagłębiliśmy się w plątaninę wąskich uliczek.
Wykupiliśmy pokój w pierwszej lepszej gospodzie, gdzie wreszcie ofiarowano mi przywilej zdjęcia kajdanów. Po tym, jak upewniliśmy się, że miejscowy barman akceptuje nasze pieniądze, zaczęliśmy dyskretnie rozpytywać o miasto i krainę, w której się znajdowaliśmy. Niestety, prawda okazała się o wiele gorsza od najczarniejszych scenariuszy, jakie wymyślałem w drodze przez las. Gotha - bo tak zwał się ten gród - okazał się być prawdziwą klatką bez wyjścia - odrębnym planem do którego wysyła się ludzi, którzy mają zniknąć. Teraz i my dołączyliśmy do grona skazańców, zmuszonych do wiecznej egzystencji w tym ponurym miejscu. Chyba już naprawdę nie mogło być gorzej…
Muszę przyznać, że na chwilę postradałem nadzieję. I choć łowczyni chwilowo przestała mnie pilnować, nie czułem się wcale lepiej. Spędziłem kilkanaście dni pogrążony w letargu, zamknięty w naszym pokoju w gospodzie. Wreszcie, pewnego dnia, wymknąłem się o świcie, zastanawiając się, czy nie lepiej byłoby po prostu podciąć sobie żyły i zakończyć ten koszmar. Nie wiem, jak długo błąkałem się po wąskich uliczkach i zapuszczonych zaułkach tego zapomnianego przez bogów miejsca. Powoli zaczynałem myśleć, że może tak naprawdę utonąłem w tamtym jeziorze i trafiłem do piekła…
Wtedy usłyszałem szept! Cichy głos, który na nowo rozpalił we mnie drobną iskierkę nadziei! Nadziei, że uda mi się wyrwać z tego przeklętego miasta! Na początku nie byłem w stanie zrozumieć, co mówi… Ale jednego byłem pewien - czymkolwiek była ta istota - była głodna. Niesamowicie głodna! I chciała zaoferować mi potęgę w zamian za pomoc w zaspokojeniu tego głodu! W końcu usłyszałem jej imię, dźwięczące niczym echo w najgłębszych otchłaniach mojego umysłu…
Hadar. Hadar! Hadar!!!
Namyślałem się długo, zanim zgodziłem się na jej warunki. Wtedy przepełniła mnie tajemna moc, a wraz z nią pojawił się dar magii! Od tego momentu wiedziałem już co robić - potrzebowałem środków i sojuszników, którymi mógłbym nasycić zarówno głód Hadara, jak i własne pragnienie wolności oraz wygodnego życia. Tak oto miał narodzić się kult Hadala - bóstwa wolności i światła - mający przyciągać naiwnych i zdesperowanych głupców, dzięki którym wreszcie wydostanę się z tego piekła! A gdy wrócę do domu, będę nie tylko silniejszy i bogatszy niż kiedykolwiek, ale będę miał u boku potężnego patrona, przed którym cały świat padnie na kolana!