BUILD YOUR OWN WORLD Like what you see? Become the Master of your own Universe!

Remove these ads. Join the Worldbuilders Guild

Taimi M'rafchet

Taimi M'rafchet (a.k.a. Mimi, Mushi)

Physical Description

General Physical Condition

bardzo smukła, wygląda jakby mocniejszy wiatr miał ją porwać, taka straszna chudzina, ma długie i cienkie palce u dłoni /// very thin, very slim, has long and thin fingers, looks like stronger wind would carry her away

Body Features

ma dużą, starą i płytką bliznę po oparzeniu na plecach /// has big, old scar no her back

Facial Features

lekko zadarty nos, uśmiecha się bardziej lewym kącikiem ust /// snub nose, smiles more with her left side of mouth

Identifying Characteristics

turysta podróżniczka z Kaladesh - jej akcent, sposób mowienia, używane powiedzonka i wygląd są wyznacznikiem tego, że jest obca, nie jest stąd. Zaciekawione spojrzenia ciągną się za nią gdziekowiek się pojawia, co czasm może być irytujące, ale wzbudza też zainteresowanie uczonych zaintrygowanych prodróżnymi z dalekich krain, nie wspominając o szarych ludziach, skorych do posłuchania opowieści o podróżach i odległej ojczyźnie Taimi. Czasem to zainteresowanie można przekuć w dostęp Taimi i jej kompanów podróży, do ludzi i miejsc, o jakich by się nie pomyślało - szlachcice chcący urozmaicić swoje przyjęcia ezgotycznymi gośćmi, naukowcy i uczeni, magnaci handlowi, wymieniając tylko kilkoro, mogą być zaciekawnieni historii i opowieści o jej ojczyźnie, mieszkańcach i ich zwyczajach /// traveller from Kaladesh (sightseeing) - accent, mannerisms, figures of speech, and perhaps even appearance all mark her as foreign; curious glances are directed her way wherever she go, which can be a nuisance, but she also gain the friendly interest of scholars and others intrigued by far-off lands, to say nothing of everyday folk who are eager to hear stories of Taimis homeland; she can parley this attention into access to people and places she might not otherwise have, for Taimi and her traveling companions; noble lords, scholars, and merchant princes, to name a few, might be interested in hearing about her distant homeland and people;

Physical quirks

dłonie ma pokryte siatką misternych, wyglądających jak koronka tatuaży /// her hands are covered in delicate, lace-like tatoos

Apparel & Accessories

nosi na głowie zdobioną opaskę, lubi ubierać się w bardzo kolorowe ubrania, w których kryje się (za) dużo kieszonek /// has decorated hairband, likes to dress very colorful, her clothes always has (too) many pockets

Mental characteristics

Personal history

od zawsze otoczona magią obecną w Kaladesh; już w dzieciństwie zafascynował ją kunszt magicznych rzemieślników, zaklinaczy nawet tych najzwyklejszych przedmiotów;
w Ghirapurańskim tyglu kultur łatwo można było odnaleźć mistrza zaklinaczy, trudniej zaś było uzyskać jego aprobatę by podzielił się swoją wiedzą;
mimo całkiem dobrej renomy swoich wyrobów, zdecydowała się opuścić rodzime strony i oddać się kolejnej fascynacji napędzanej ciekawością świata - podróżom
wyruszyła chcąc odpocząć od ciągle przewijających się tych samych twarzy. nadal chce poznać nowe rzeczy, zobaczyć nowe widoki, posmakować nowych dań, usłyczeć nową myzykę by znaleźć inspirację, tchnąć świeżą duszę w swoje rękodzieło i dzięki temu je dalej rozwijać. podczas jednej z przepraw została schwytana i zniewolona przez goblińskie plemię, lecz po pewnym czasie odeszła stamtąd nie tylko wolna, ale też bogatsza o umiejętność gobliniego zaklinania i tytuł mistrzyni daashor. podróżuje już blisko 80 lat.
///
always surrounded by magic present in Kaladesh; fascinated by artificiers; it was easy to find artificiery master in multicultural Ghirapur, much harder was to get the master's approval; despite the quite good reputation of her products, she decided to leave her homeland and devote herself to another fascination fueled by curiosity about the world - traveling. she was captured by goblin tribe, but time passed, and she walked from them free with new knowledge and daashor tittle.

Gender Identity

baba///fem

Sexuality

pansexual

Education

po odbyciu nauk w szkole wspólnoty, szkoliła się w kuźni zaklinaczy w Ghirapur. podczas swojej podróży poznała tajemnice goblińskiego nasycania przedmiotów magią i zdobyła tytuł daashor

Employment

aktualnie freelancer xd jeszcze przebywając w Kaladesh miała swój własny warsztat i tworzyła przeróżne wyroby na zlecenia

Accomplishments & Achievements

udało jej się poznać tajniki gobliniego zaklinania

Mental Trauma

nie lubi ognia /// doesn't like fire

Intellectual Characteristics

jest perfekcjonistką, nie robi rzeczy 'na odwal'
ufa swoim umiejętnościom
docenia piękno rzemieśliczo wykonanych przedmiotów
nie lubi kłamać

///

perfectionist, trusts her craft, appreciates beauty of craftsmanship, doesn't like to lie

Morality & Philosophy

lepiej prosić o przebaczenie niż o pozwolenie///it is better to ask for forgiveness than for permission

Taboos

nie chce rozmawiać o bliźnie///doesn't want to talk about her scar

Personality Characteristics

Motivation

gna ją ciekawość świata, chce się zanurzyć w innych kulturach///very curious about the world, want to experience other cultures

Savvies & Ineptitudes

umie majsterkować

twierdzi że nie umie gotować
///

can tinker, says she cannot cook

Likes & Dislikes

lubi obserwować tubylców, jak ktoś zrobi coś dobrego do jedzenia, intensywnie nasycone kolory
nie lubi podatków i błota
///
likes to wattch people, when someone cooks something delicious, highly saturatec colors, doesn't like candles, taxes and mud

Personality Quirks

jak nie chce się wdawać w rozmowę udaje, że nie zna języka
///
when she doesn't want to engage in conversation, she pretends she doesnt know the language

Hygiene

tak///yes

Social

Contacts & Relations

dzięki dużej rodzince ma różne kontakty

Family Ties

ma sporą rodzinkę, większość mieszka w Ghirapur, część rozjechała się w różne strony świata, kilkoro z nich odwiedziła podczas swojej podróży
///
has big family in Ghirapur, and in many places, she visited few of them on her journey

Religious Views

wie że bogowie istnieją, pochodzi z rodziny która nie czciła żadnego z nich w jakiś szczególny sposób, nie jest negatywnie nastawiona do wierzeń, dopóki nie krzywdzą innych
///
she knows that gods existy, but her family wasn't devoted to any in particular, not negative about beliefs as long as they do not harm others

Social Aptitude

jeśli nie chce się wdawać w rozmowę, lub chce żeby obce osoby dały jej spokój - udaje że nie zna języka /// if she dont want to to socialize, she pretends she doesn't speak the language

Mannerisms

gdy jest podekscytowana i o czymś opowiada bardzo macha rękami///if excited and talking she gesticulate a lot

Hobbies & Pets

tworzy mapę na której zaznacza swoją podróż, rysuje na niej miejsca które warto zobaczyć; nosi ze sobą niewielkiego węża, który nazywa się Nieves//she creates a map of her journey and marks and draws places on it that are worth seeing; she carries a very thin snake called Nieves

Speech

gdy używa wspólnego czasem się przejęzycza i zamienia litery 't' i 'd' - brzmią dla niej niemal identycznie///when she uses common, she sometimes slips the tongue and changes the letters 't' and 'd' - they sound almost identical to her

Wealth & Financial state

ma tyle pieniędzy ile przy sobie nosi, jeśli potrzebuje więcej - chwyta się roboty

Taimi M'rafchet, podróżna magiczna rzemieślniczka.

View Character Profile
Alignment
chaotic good
Honorary & Occupational Titles
Taimi-daashor
Age
323
Date of Birth
1178.10.10
Birthplace
ogrody Ghirapur///gardens of ghirapur
Children
Current Residence
'tam twój dom, gdzie się twój zadek'///your home is where your arse is
Gender
baba /// female
Eyes
tak bardzo granatowe że aż wydają się czarne /// navy blue almost black
Hair
długie, białe, pokręcone, najczęściej zaplecione w warkocz zawinięty w kok /// long, white, curly, often braided into bun
Skin Tone/Pigmentation
śniado-złota /// tawny gold
Height
5'7 (170cm)
Weight
119lb. (54kg)
Quotes & Catchphrases
chcesz- znajdziesz sposób, nie chcesz- znajdziesz wymówkę
Known Languages
elfi, wspólny, krasnoludzki, gnomi, gobliński///elvish, common, dwarven, gnomish, ghukliak

Remove these ads. Join the Worldbuilders Guild

1501 V 24
1501 V 24

Oj tak, miało być spokojnie, a ostatni tydzień jest bardziej obfity w wydarzenia, niż cały poprzedni miesiąc. Czy to dobrze, czy źle, w sumie sama nie wiem. Na pewno nie jest nudno. Wciąż nie miałam czasu na spokojnie zajrzeć do muzeum. Była tylko niespokojna wizyta, hahaha. I niespodziewane spotkanie. W głowie dalej lekko szumi mi alkohol. Mistrz mówił, że czasem dobrze się jest napić, zrobić coś, a potem na trzeźwo to poprawić. Jest w tym sens, ale zaraz mnie coś strzeli jeśli znów mi popęka ta siarka. A wydawałoby się, że krystaliczna forma siarki będzie miała większą wytrzymałość strukturalną. Chyba, że to ci rasistowscy krasnoludzi sprzedali nam byle jaki materiał. Śmierdzę zgniłym jajem, musiałam się przegrzebać przez worki, żeby znaleźć cokolwiek nadającego się do użycia. NIE ROZUMIEM TEJ SPINY, PIERWSZY RAZ MNIE NA OCZY WIDZIELI I TAKIE PODEJŚCIE DO KLIENA, CZEMU TAK REAGUJĄ NA TE MOJE DŁUGIE USZYYY. Staram się iść po jak najmniejszych kosztach, bo nie miałam zbyt wiele czasu by na spokojnie zarobić. Jedyne co, to skleciłam parę autograjków i rozdałam kilka wizytówek. Mało. W takim tempie to nie wiem kiedy stworzę ten mechanizm do broni. A ostatnie dni pokazują mi usilnie, że im szybciej się uwinę, tym lepiej. Muszę zrobić chwilkę przerwy, żeby wrócić do tego zaklinania ze spokojem, bo zaraz to po prostu zmienię ten głupi pancerz w zbroję autodestrukcji... Nie, nie, nie, nie. Skupienie. To ma być zbroja godna rycerza. Może nie jestem jeszcze tak biegła w te tematy jakbym chciała, ale ostatnio.... oh, ostatnio miałam osobiście do czynienia z małym cudem. Pierścień, który zjadł Pączuch. Ahhh, przepiękny, dzieło niesamowicie utalentowanego zaklinacza. Przez tą krótką chwilę gdy było mi dane go posiadać, mogłam rzucić na niego okiem Samo splecenie magii było czymś niesamowitym, tyle potężnych efektów w tak maleńkim przedmiocie, a do tego te zdobienia, tak misterne i delikatne. Ośmielę się stwierdzić, że marnowałby się jako pierścionek zaręczynowy. Poza tym....trzeba go było oddać. Trochę mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję się mu przyjrzeć, teraz, gdy jest w muzeum. Swoją drogą, okazało się że Cedrik to jakiś szaleniec, który w wolnym czasie rozsadza istoty nasycając je magią. Ha. Osobliwy sposób w jaki opisywał swoje eksperymenty przywodził na myśl brednie człowieka, który jest tak głęboko pochłonięty swoją chorą wizją, że stanowi zagrożenie nie tylko dla siebie, ale też dla otoczenia. Najgorsze w tym jest to, że znaleźliśmy....resztki kogoś? Rozerwane. Zmasakrowane. Niemożliwe do rozpoznania. I ani Cedrika, ani Izabeli, zupełnie jakby w ogóle nigdy nie postawili nogi w tym mieście. I jeszcze kultyści. Cholera wie co, lub kogo czczą. I Anton, który był z nimi powiązany. I beduini. I Szwaczka. I smoki i demony i wszystko na raz. A chciałam tylko pozwiedzać i pokazać Nieves miasto. Niby wiem, że w każdym momencie mogę odejść od tego wszystkiego i wyruszyć w dalszą drogę, bo nie jestem jakoś mocno powiązana z tą grupą, ale....sama ciekawość tego co się wydarzy dalej mnie do nich ciągnie. Czy to moment żeby porzucić plany i dać się wciągnąć w wir wydarzeń? Gdy się nagle wie więcej rzeczy, to ciężko jest je zignorować. Z jednej strony takie słodkie istnienie w nieświadomości jest niewinne i bezproblemowe, bo każdy dzień to szczęście. Ale czy ja też tak chcę? Szczególnie widząc chociaż te małe efekty wspólnego działania? Może jednak los ma jakiś plan. Hah, to by było dobre. Znów mi zniknęły narzędzia, kurde. Do krasnoludów po nie nie pójdę, bo znów mnie będą chcieli oskubać. Poza tym, mój mieszek nawet już nie dzwoni, ahahahaha. No nic, wracam do tej zbroi, może nad ranem coś się ogarnie.

1501 V 21
1501 V 21

Nie wiem czy dzisiaj będę w stanie odpocząć jeśli nie uda mi się wyrzucić myśli z głowy. Stojąc u bram Eldrathil, miałam zupełnie inny plan na wizytę, ale znów, ja i moje plany jedno, a rzeczywistość swoje. A plan na dzisiaj był taki - zobaczenie co się na pierwszy rzut oka w mieście zmieniło, skorzystanie z otwartego zaproszenia na zaręczyny, spróbowanie tych wszystkich wspaniałości od Antona, zakwaterowanie gdzieś w dzielnicy Cogwork, może w Nakrętce jeśli byłoby miejsce, a rano wizyta w Muzeum. No i przyszedł czas zweryfikować plan. Ceremonia została przerwana przez nagłe wtargnięcie osoby, która zdemolowała tort zjadając sporą jego część....razem z jak się później okazało pierścionkiem zaręczynowym. Jako, że znalazłam się w gronie osób, które nie zwiały z tortowej kolejki gdzie pieprz rośnie (przyznaję, za dużo alkoholu, trochę za bardzo mnie znieczuliło), niedoszły(?), przyszły(?) narzeczony - Cedrik poprosił nas o pomoc w jak najszybszym znalezieniu tej osoby. Nie było to na szczęście trudne - za poszukiwanym ciągnął się szlak nadjedzonych potraw lub/i zdemolowanych stoisk. W ogóle, nasza... grupa, z braku lepszego słowa by ten twór określić składa się z najbardziej losowych osób jakie można by było wymyślić - Thri-kreena Guślarza, który, nota bene, zachowuje się jakbyśmy się znali od nie wiem kiedy i ma jakąś dziwną fiksacje na punkcie sera, kapłanki Manookhi, która miała pobłogosławić przyszłych narzeczonych i dragonborna.... chyba też podróżnika. Hm, tak teraz myślę że się nie przedstawił chyba. Ale wracając, gdy w końcu stanęliśmy twarzą w twarz ze sprawcą zamieszania, znikąd pojawili się jeszcze jacyś zamaskowańcy, którzy zaczęli nas atakować. No po prostu.... ale to nie koniec szaleństw. Po, ładnie mówiąc, usunięciu niebezpieczeństwa, dogadaliśmy się z łakomczuchem - Pączuchem - że odda nam pierścień, ale sam ma też do nas sprawę. Jak po kłębuszku, jedna rzecz za drugą. Po spotkaniu z babcią Pączucha, okazało się że kucharz Anton może mieć o wiele więcej za uszami niż się wydaje na pierwszy rzut oka. A sam Anton - zniknął. Szukaliśmy go po wszystkich miejscach jakie nam do głowy przyszły, w porcie znaleźliśmy jeszcze bardziej mącące w sytuacji informacje. I zejście do podziemi. I kolejną wizytę w fey, tak samo spodziewaną jak każdą inną. Istota, którą spotkaliśmy co prawda skupiła się na Guślarzu, ale mam nieodparte wrażenie, że wiedziała. Dobra, głowa jest lżejsza i pustsza. Dopiję rumianek i muszę się jeszcze zakwaterować. Później pewnie dołączę do reszty siedzącej przed domem babci Pączucha. A miało być spokojnie. AAAA TAK W OGÓLE TO NEW TALES BĘDĄ W MIEŚCIE, JUPI!

1501 V 15
1501 V 15

Uwielbiam to uczucie ciepłego wiosennego wiatru niosący zapach kwiatów, i gdy ich feeria barw przyprawia niemal o zawrót głowy. Prawie jak szklarnia młodego. Oh, właśnie, to mi przypomniało, że muszę mu wysłać te kilka nasion, które znalazłam po drodze. Spec od botaniki ze mnie szczerze mówiąc, nienajlepszy, ale wydaje mi się, że on bez problemu będzie wiedział co z nimi zrobić. Zejście z gór było nadspodziewanie szybkie, pogoda dopisywała, trakt widać że niedawno był odnowiony. Widać też coraz więcej podróżnych. Z rozmów można usłyszeć, że wielu z nich zmierza do Miasta Zbieżności. Okazuje się, że w tych stronach oświadczyny to bardzo świętowana okazja, czasem wydaje się, że nawet bardziej niż wesele. Pakt między rodami, sojusze, polityka i inne bzdety. Tak swoją drogą, to widziałam, że u jednego gospodarza tutaj są całkowicie czarne koguty i kury znoszące czarne jajka. Może uda mi się od niego kupić trochę piór, bo mimo że są czarne, to mają taki śliczny, pawi połysk... wprawiłabym je sobie gdzieś w zbroję. Czarny się nie gryzie z innymi kolorami koniec końców. Tutaj też mają w karczmie pierogi, ale nie chcę sobie psuć wspomnienia tamtych z kapustą. Ale za to jadłam kiszone ogórki i czosnek. P o e z j a. Może ja po prostu lubię kiszonki? Jeśli dobrze pójdzie to za tydzień już będę siedziała w Muzeum. Może uda mi się w Cogwork dogadać jakiś warsztat....

1501 IV 29
1501 IV 29

Potrzebuję wielowarstwowej stali i najczystszego kwarcu jaki znajdę. Tęsknię za pierogami.

1501 IV 27
1501 IV 27

Wiosna w dolinach się już w pełni rozkręciła, ale pomiędzy górami ścieżki nadal bywają oblodzone. Dzień znów staje się dłuższy. Wszystko się zazielenia i to tak szybko. Przez chwilę podróżowałam z grupą kupców, akurat mieli akurat kilka piaskowców, nawet całkiem ładnie wyszlifowanych, więc udało mi się naprawić tikkę. Zaczęłam w międzyczasie projektować mechanizm broni, to dopiero kilka szkiców, kilka rzeczy do przeliczenia, w jednym momencie utknęłam, może pomysł przyjdzie później. Ładny wodospad minęliśmy po drodze. Namalowałam jego miniaturkę na mapce. Kupcy zmierzają w stronę Eldrathil, na pewno będą szybciej, bo możliwe że jeszcze z premedytacją zboczę z trasy. I tak wolę podróżować sama, lub w niewielkim towarzystwie, szczególnie, jeśli mam o czym myśleć, chociaż miło jest wspólnie usiąść przy ogniu i powymieniać się opowieściami.

1501 IV 13
1501 IV 13

Deszcze nareszcie się skończyły i w końcu wyschły mi buty. Tikka nic nie dała jak wpadłam w kałużę głęboką do kolan. Właściwie to od dwóch dni leży w ziarnach, żeby wyciągnęły z niej wilgoć, ale z żalem stwierdzam że nic już z niej nie będzie. Przynajmniej dopóki do niej nie siądę i przy niej nie podłubię. Muszę tylko sprawdzić czy mam wszystkie materiały. Wątpię, że uda mi się je kupić, albo dostać tutaj, ta miejscowość jest malutka, nawet nie ma jej zaznaczonej na mojej mapie, a przynajmniej nie zaznaczyli jej te 20 lat temu. A w sumie szkoda, bo.... Pierogi i kapusta. Jak się widzi taki szyld to wiadomo, że jedzonko będzie dobre, ale tego to się nie spodziewałam. Nadzienie z ukiszonej kapusty. Pyszne słone skwarki z boczku. Tłuszczyku idealnie tyle, żeby każdy kęs nie był suchy, lecz oblepiony jego delikatną otoczką. Chrupiąca skórka, która powstała na cieście w skutku podsmażenia na blasze. Słodko-słona smażona cebulka, która jak w miłosnym uścisku komponuje się idealnie z pierogami. I piwo, zimne, mocno słodowe, z wysoką pianą. Ahh. Niebo w gębie. Dzięki takim miejscom, takim perełkom, aż chce się ich znaleźć więcej. Sielsko tutaj. Niektórzy mieszkańcy nie potrafią ukryć zaciekawionych spojrzeń. Gospodyni powiedziała, że nie mam co się obawiać, to głównie prości ludzie, i że w sumie to nic dziwnego że się oglądają, nie zdarza się żeby miejscowość odwiedził ktokolwiek spoza najbliższych osad. Nikt raczej nie potrzebuje tutaj zaklinaczki, więc nie mam też powodów żeby długo tu zabawiać. Muszę poczekać, aż reszta klamotów mi wyschnie. No dobra, jest jeden powód, serwowany po 7 sztuk na raz. Może uda mi się przytyć.

1501 IV 6
1501 IV 6

Jest więcej błota, niż widziałam przez ostatnie 10 lat. To nie tak miało wyglądać.

1501 III 28
1501 III 28

Najbardziej dające w kość warunki do kontynuowania podróży już za mną. Eldralinor. Szczerze, to nie spodziewałam się niczego, co tym razem tutaj zastałam, ale w sumie? Nie mogę powiedzieć, że jest to zmiana na grosze, absolutnie. Po prostu wszystko wydarzyło się aż za bardzo niespodziewanie. Nie wspomnę o otwierających się znikąd portalach, ani o znikających osobach, ani o nieplanowanych wizytach w fey, z resztą, kiedy niby one są planowane, aaaale że mnie na tak długo tutaj coś przytrzyma? Ha, nigdy. Już niby tyle drogi za mną i powinnam się była przyzwyczaić, że zazwyczaj to co się zaplanuje, zawsze jest weryfikowane przez rzeczywistość, no ale przynajmniej jest ciekawie. Akurat czasami lepiej po niektórych wydarzeniach wrócić od razu do cywilizacji, niż być gdzieś w rozdrożu. Dużym plusem jest też to, że zawsze to miejsce dawało szansę na głęboki odpoczynek, a teraz, to już w ogóle... chyba między innymi dlatego przesiedziałam tu dłużej niż zamierzałam. Na szczęście miasto obfituje w osoby, które chętnie składały zamówienia, więc przynajmniej miałam czym zająć czas. Udało mi się dogadać z Seynem, gdy on kończył pracę, mogłam korzystać z jego kuźni. Nie wiem co rytmiczny dźwięk metalu uderzającego o metal ma w sobie, ale uwielbiam to magiczne doświadczenie gdy myśli wskakują na swoje miejsca, i wszystkie inspiracje współpracują ze sobą, jak trybiki w idealnie pracującej maszynie. Moim kolejnym projektem będzie broń, bo w końcu udało mi się znaleźć rapier odpowiedniej jakości i długości, i wagi, i jest piękny, i perfekcyjny pod każdym względem. Nie mogę się doczekać aż go zacznę ulepszać, ale najpierw, wypadałoby zajrzeć do muzeum w Mieście Zbieżności, bo o ile wiem co bym chciała osiągnąć, to wolę sprawdzić czy ktoś już nie wpadł na lepszy pomysł. Dodatkowo, te zaręczyny o których wieści dotarły aż tutaj, brzmią jak coś wartego zobaczenia, już w szczególności, że za jedzenie odpowiedzialny będzie, cytuję "znany kucharz". Mogę się założyć o całe moje złoto, że naleśników młodego i tak nie pobije, ale dam mu szansę, żeby nie było. Heh, ciekawe co tam w ogóle u niego słychać. Czas pakować manatki, wzuć buciory. Słońce powinno za niedługo wschodzić, a powietrze jest lekkie i pachnie wiosną. I-d-e-a-l-n-i-e. Przynajmniej już nie będzie tyle ciapy i błota.

Comments

Please Login in order to comment!