Sesja 10 - Demon, gnomy i ostatni Malekim
General Summary
Po długiej nocy pełnej przygód zwieńczonej krótkim snem drużynę obudził dochodzący z miasta dźwięk dzwonów bijących na alarm. Kuzo jako pierwszy opuścił stare obserwatorium i gdy usłyszał krzyki mieszkańców natychmiast polimorfował się w ptaka i poleciał w kierunku Magnus Portum. Przelatując nad dystryktem ciszy znalazł źródło zamieszania - był nim kilkumetrowy demon walczący z paladynami ledwie kilkanaście kroków od wejścia do bazyliki Kościoła Wiecznej Straży. Kuzo natychmiast powrócił do obserwatorium, opisał scenę towarzyszom i wraz z nimi pognał do miasta by stawić czoła wyzwaniu.
Gdy udało im się przedrzeć przez spanikowany tłum i dotarli na miejsce ujrzeli dziesiątki osmalonych ciał cywili, strażników miejskich i paladynów Helma którzy padli ofiarą demona przywołanego przez kultystów, których ciała leżały wokół miejsca przywołania demona. Niewiele myśląc towarzysze zaatakowali demona wystawiając się na działanie ognistej aury, która stale otaczała jego cielsko i z każdą chwilą zabijała kolejnych paladynów. Ci jednak nie byli zupełnie bezużyteczni - ich poświęcenie pozwoliło znacząco ranić bestię, co ułatwiło robotę drużynie i już po krótkiej chwili Radymir celnym ciosem swojego świętego buzdygana w krocze demona przegnał czarta z powrotem poza plan materialny - potwór w gniewie wydał z siebie krzyk i eksplodował w płomieniach, które zwęgliły szczątki znajdujące się w pobliżu a także powaliły Kuzo, którym natychmiast zajął się Morathil.
W krótce po zniknięciu demona z bazyliki wybiegł inkwizytor Athelard i zabrał się do opanowywania sytuacji zaczynając od ustawienia paladynów w kordon bezpieczeństwa wokół miejsca tragedii. Gdy skończył wydawać rozkazy skinął na drużynę i z grobową miną zaprosił ich do swojego biura, gdzie tradycyjnie poprosił by usiedli po czym wyjął księgę i pióro i zapytał Radymira czy pamięta jakie pytanie zadał mu gdy ostatni raz się widzieli. Mówiąc to podał w wątpliwość ówczesne zapewnienia Radymira że nic nie mogło wydostać się z Pieczęci. Słysząc te słowa Kuzo kpiącym tonem opowiedział inkwizytorowi o kulcie, Malekimach i ich wpływie na Pieczęcie wyśmiewając jednocześnie helmową wiarę jako fałszywe gusła. Inkwizytor wysłuchał tych słów notując je w swojej księdze, po czym nazwał je herezją ale stwierdził, że nie ma to znaczenia - istotny dla niego był fakt, że dzieje się coś coraz bardzo niepokojącego i modły do Helma przestają być wystarczające jeśli kiedykolwiek były. Athelard zastanawiał się dlaczego kult postanowił ujawnić się właśnie teraz i właśnie w tak bezpośredni sposób - w biały dzień tuż przed wejściem do najświętszego miejsca stolicy Sorridii. Zapytany o Thornwooda stwierdził, że nie był zwolennikiem jego próby sięgnięcia po władzę niezależnie od tego, czy oskarżenia o jego powiązania z kultem okażą się prawdą. Podsumowując tę rozmowę poprosił drużynę o dalsze przekazywanie mu informacji które zdobędą, zaś w ramach podziękowania za przeprowadzoną rozmowę obiecał spotkać się z Darwynem i wysłuchać go.
Po wyjściu z bazyliki bohaterowie podjęli dyskusję co począć dalej, jednak nie było im dane dojść do konkluzji - chwilę relatywnego spokoju przerwało bowiem kolejne zamieszanie, tym razem dochodzące z portu. Gdy tam pobiegli zauważyli, że port jest częściowo zalewany przez nienaturalnie wysokie fale dochodzące z morza, a krzyki które słyszeli pochodzą od osób pracujących przy zabezpieczeniu statków, sprzętu i towarów znajdujących się na nabrzeżu. Kierując się podejrzeniem, że wzburzone morze oznacza upadek kolejnej Pieczęci towarzysze niewiele myśląc wbiegli do stajni sąsiadującej z Na Kotwicy, ukradli konie i pognali pędem w stronę Wnorogrodu licząc na to że ich statek wraz z załogą nadal znajduje się tam gdzie go zostawili. W trakcie galopu na południowy zachód na powoli ciemniejącym, wschodnim niebie widać było niezwykłe zjawisko - potężne światła przypominające błyskawice co kilka sekund wystrzeliwały w niebo.
Pod wieczór drużyna dotarła do statku, który pewnie zakotwiczony kołysał się na falach przy nabrzeżu. Przerażeni Gerwazy i Kaelen przywitali towarzyszy i pomogli im wejść na pokład statku, który po kilkunastu minutach płynął już wzdłuż półwyspu na zachód aby po jego po opłynięciu skierować się na wschód, po kilku dniach rejsu ominąć półwysep Mystary, a następnie odbić na północ w kierunku Pieczęci pomiędzy kontynentami. Kolejne dni podróży po stopniowo uspokajającym się morzu pozwalały na dalszą obserwację rozbłysków, których częstotliwość malała wraz ze zmianą wysokości fal na morzu. Po ominięciu półwyspu elfów Asvard zaczął zauważać na morzu nieznane mu dotąd konstrukcje - były to dryfujące w pionie, strzaskane falochrony z metalu i drewna, zaś po kilku godzinach dalszego rejsu do Pieczęciu drużyna napotkała jeszcze dziwniejszy twór. Był to kilkumetrowy, poszarzały kryształ częsciowo zanurzony pionowo w wodzie, który przez kilka minut stopniowo nabierał światła by w końcu wystrzelić promieniem w niebo i zgasnąć. Kuzo sięgnął wtedy pamięcią do nauk pozyskanych w Mar-Akath i wywnioskował, że musi to być pewien rodzaj konwertera energii kinetycznej, który prawdopodobnie z widzianymi wcześniej falochronami stanowił zabezpieczenia przeciwpowodziowe autorstwa gnomów z Mechanagnomarcana. Koncentryczne rozstawienie kolejnych napotkanych kryształów zdawało się potwierdzać tę tezę.
Kolejnych kilka dni rejsu przez niemal już spokojne morze pozwoliło załodze Ostatniej Pieśni dotrzeć w miejsce, w którym mogli potwierdzić swoje obawy - kolejna Pieczęć upadła w morze, lecz tym razem wyspa osiadła na dnie na boku z większą jej częścią zanurzoną w wodzie. Kuzo postanowił polimorfować się w ośmiornicę i przeprowadzić rekonesans, z którego wkrótce wrócił zawiedziony - mauzoleum i krypta na wyspie zostały strzaskane przez upadek wyspy bez możliwości dostania się do środka. W tej sytuacji drużyna zdecydowała o zawróceniu statku i skierowaniu go w stronę Nimbralex - gnomiego portu gdzie mieli nadzieję upłynnić skarby skradzione przez Farciarza z sejfu hrabiego Thornwooda. Zanim tam dotarli Abdul w nocy doświadczył niepokojącego snu - jego dotychczasową treść przerwał widok mężczyzny ubranego w znane mu szaty klęczącego w kręgu namalowanym krwią. Po chwili rozłożył on ręcę, uniósł głowę i spojrzał prosto na Abdula który obudził się przerażony.
Gnomie miasto Nimbralex przywitało drużynę niesamowitym widokiem ogromnego, nowoczesnego i częściowo podtopionego portu w którym pracownicy uwijali się jak w ukropie by jak najprędzej usunąć pozostałości po katastrofie w czym pomagały im liczne maszyny - dźwigi, samochody oraz pojedyncze helikoptery. Gnomy bowiem nauczyły się łączyć osiągnięcia technologii z magią wtajemniczeń w sposób, który pozwolił na rozwój ich społeczeństwa daleko wyprzedzający poziom reszty świata. Towarzysze zamierzali skorzystać z tych osiągnięć i po krótkiej rozmowie z urzędnikiem portowym zwiedzali ogromne targowisko szukając stoisk z towarami przydatnymi poszukiwaczom przygód.
Po wymianie prawie wszystkich kosztowności Thornwooda na uzbrojenie oraz magiczną biżuterię ochronną (oraz po nieco ryzykownym powierzeniu swojego topora pewnej starej gnomce przez Asvarda) Asvard, Farciarz, Morathil i Radymir wybrali się z powrotem na statek, zaś Kuzo odnalazł w porcie jednego z inżynierów który opowiedział mu o zbudowanych przez nich zabezpieczeniach przeciwpowodziowych wzniesionych przez Mechanagnomarcana na wieść o upadku pierwszej Pieczęci. Tymczasem Abdul dręczony myślami na temat snu sprzed kilku dni trafił na samotnego gnoma imieniem Bartolomeo, który ponoć miał wiedzieć coś o śledzeniu lub śledziach. Mnich opowiedział mu o swoim śnie oraz o tym skąd pochodzi, na co gnom odparł, że miał okazję odwiedzić tereny Penumbry i cieszy się że udało mu się z nich powrócić. Potwierdził obawy Abdula dotyczące powiązania jego snu z magią śledzącą i poradził by oddalił się z Erdalii jak najprędzej, zaś gdy mnich zapytał jak może mu podziękować ten poprosił tylko, by ten go jeszcze kiedyś odwiedził jeśli znajdzie się ponownie w Nimbralex. Abdul uścisnął mu dłoń i powrócił na statek by wraz z resztą załogi wyruszyć z powrotem na północ, tym razem w kierunku wyspy, na której mieli nadzieję odnaleźć zaginioną siedzibę Zakonu Malekimów.
W miarę zbliżania się do wyspy morze stawało się coraz bardziej wzburzone, jednak tym razem przyczyną był sztorm, w który wpłynęła Ostatnia Pieśń. Kapitan Asvard, dla którego nie było to pierwsze takie rodeo, pewnie trzymał kurs walcząc z falami aż w końcu błyskawica rozświetliła widok rozpadającego się statku płynącego z przeciwka. Niewiele myśląc skierował Pieśń w stronę rozbitków i z pomocą reszty załogi uratował kilka osób, które z wdzięcznością przyjęły propozycję zejścia pod pokład by uchronić się przed deszczem. Krótka rozmowa w trakcie której wyszło na jaw, że są to krajanie Asvarda którzy w dodatku pracują dla jego brata (aktualnie władającego ojcowizną Thorulfheim) wkrótce przerodziła się w przesłuchanie, zaś gdy jeden z nich w Asvardzie rozpoznał pohańbionego Sigvara drużyna niejednomyślnie postanowiła zwrócić ich morzu. Czując potrzebę wyjaśnienia tej sytuacji towarzyszom Asvard w końcu wyjawił im wszystkie szczegóły swojej historii - wychowanie przez szamana-berserkera, początki alkoholizmu, sprzedaż rodzinnego majątku w celu spłacenia lichwiarskich długów i nieumyślne zabójstwo młodszej siostry. Tę smutną historię przerwał zdyszany i wściekły Gerwazy, który nie przebierając w słowach zagonił kapitana z powrotem do roboty nad opanowaniem statku w szalejącym sztormie.
Kilka kolejnych godzin rejsu ukazało na horyzoncie niewielką wyspę sytuowaną w samym środku cieśniny rozdzielającej kontynenty. Kapitan zdołał zacumować statek przy starej, niemal doszczętnie zniszczonej kamiennej przystani i chwilę po tym drużyna skierowała kroki wgłąb wyspy gdzie na wysokiej skale widniał zarys murów starożytnej twierdzy. Po pokonaniu kamiennych schodów w górę bohaterowie stanęli przed starym, choć solidnym kamiennym mostem który wyściełany był kilkunastoma trupami ludzi ubranych w ciemne szaty oraz mniejszą ilością demonów o różnych kształtach. Ścieżka za mostem zwieńczona zaś była łukową, kamienną bramą z wyrytym symbolem Malekimów oraz zagłębieniem na dłoń, zaś obok bramy oparty o mur twierdzy siedział ze spuszczoną głową rycerz w zniszczonej, zabrudzonej kolczudze. Domyślając się jego tożsamości drużyna przemknęła pomiędzy trupami na moście, a Radymir pochylił się nad zwłokami w geście czci zauważając, że rycerz w jednej ręce trzyma pochodnię która w nieznany sposób nadal płonęła mimo ulewy, a w drugiej zgnieciony pergamin, który po rozwinięciu udało się odczytać. Pierwsza strona listu, spokojne pismo
W tym czasie Kuzo badał już bramę wejściową do twierdzy, a gdy przypomniał sobie o świetlnej kulce-kluczu otrzymanej wiele miesięcy wcześniej od Vaelusa w ruinach Malekimów na terenie Rubieży wziął ją do ręki, po czym drugą dłoń umieścił w zagłębieniu - to wystarczyło by kamienna płyta rozdzieliła się na dwie części i otwarła ukazując dziedziniec rozchodzący się na boki oraz wejście do budynku twierdzy gdzie drużyna skierowała swoje kroki. Poprzez niewielką strażnicę trafili do jadalni, gdzie byli świadkami rozmowy duchów-wspomnień które na chwilę pojawiły się przy stole:
-...będzie nas już tylko coraz mniej odkąd Elizeusz się od nas odwrócił.
-Dla młodych rekrutów zakony nowych bogów będą bardziej interesujące..Nieznany
Dalsza eksploracja ruin doprowadziła towarzyszy do niewielkiej kaplicy, w której z cienia wyłoniła się dziwna, duchowa istota stanowiąca amalgamat wspomnień i dusz dawnych mieszkańców tego miejsca i napadła na bohaterów przepełniając ich strachem i wysysając z nich życiową energię. Kilka chwil chaotycznej walki zwieńczyło odesłanie ducha (duchów?) z powrotem w zaświaty, dzięki czemu możliwe było spokojne przeszukanie kaplicy - Farciarz znalazł wtedy za ołtarzem ukrytą ścianę skrywającą mały, zdobiony relikwiarz zawierający pachnące wiekami dewocjonalia. Ponadto Kuzo w sąsiadującej z kaplicą bibliotece wielką księgę przywództwa i wpływu, zaś Asvard i Abdul wzięli się za odkrywanie kamiennej płyty podłogowej stanowiącej wejście do krypty. Sama krypta stanowiła długi korytarz ze ścianami pokrytymi licznymi zagłębieniami stanowiącymi miejsce pochówku poległych Malekimów. Radymir tknięty sumieniem poprosił pozostałych towarzyszy by na niego zaczekali i po kilku minutach wrócił z ciałem Nupraptora, którego umieścił w jednym z zagłębień i odprawił krótką modlitwę. Po chwili zadumy drużyna ruszyła w stronę końca tunelu, gdzie natrafili na bogato zdobioną komorę stanowiącą miejsce pochówku dowódcy zakonu - w sylwetce i twarzy rzeźby wieńczącej płytę nagrobną towarzysze rozpoznali Vaelusa. Szukając wskazówek przesunęli wieko grobowca i zajrzęli do środka - oprócz zniszczonych przez czas szczątków uzbrojenia paladyna odnaleźli tu niewielką rycinę w formie sześciu par obrazów.
Rycina z grobowca Vaelusa
Po przerysowaniu obrazów bohaterowie przemierzyli długość tunelu krypty i zajrzeli do wielkiej, sferycznej komory znajdującej się na jego drugim końcu. Na samym środku pomieszczenia znajdowało się palenisko o średnicy kilku metrów - powietrze nad nim zdawało się drżeć od śladowego ciepła, zaś samo pomieszczenie oświetlane było słabym, błękitnym światłem o nieznanym pochodzeniu. Wokół paleniska rozmieszczonych było sześć kamiennych mis, które po dokładnym przyjrzeniu się okazały się być opisane sigilami Naznaczonych zamkniętych w Pieczęciach. Ponadto w ścianę pomieszczenia wstawiony był metalowo-kamienny panel kontrolny składający się z dźwigni, przycisków oraz takiego samego zagłębienia jakie znajdowało się w wejściu do twierdzy.
Grobowa atmosfera tajemnicy połączona z podziwem nad monumentalnością przedsięwzięcia Malekimów skłoniła drużynę do dyskusji. Doszli do wniosku, że stoją przed mechanizmem w jakiś sposób sterującym Pieczęciami, a do jego uruchomienia potrzebują relikwii, których podobizny wyryto w grobowcu Vaelusa. Analizując ich treść uznali, że kilka z nich już mają - buzdyganem Malekimów miała być broń dzierżona przez Radymira, relikwiarz znaleźli kilka chwil wcześniej w kaplicy a pochodnię dostarczył im poległy Nupraptor. Pozostałe przedmioty zgodnie z rozumowaniem towarzyszy mają być rozrzucone po świecie, zaś wskazówkę co do ich lokacji stanowić mają fragmenty mapy świata układające się w prawą kolumnę ryciny. Dokąd zatem należy udać się w pierwszej kolejności? Jakiego związku należy szukać pomiędzy relikwiami z ryciny a Naznaczonymi? Czy Zakon Malekimów istotnie wymarł wraz ze śmiercią Nupraptora?





